Aktualności
O polskich i szwedzkich doświadczeniach w sferze wspierania czytelnictwa wśród najmłodszych rozmawiali wczoraj Włodzimierz Albin, Maria Deskur, Helena Gomer, Tomasz Makowski, Martin Widmark i Katarzyna Wasiutyńska. Poprowadzona przez pisarkę i tłumaczkę Katarzynę Tubylewicz dyskusja odbyła się w ramach 22. Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie.
Już na początku panelu Maria Deskur, dyrektor zarządzająca Wydawnictwa Egmont i prezes rady Fundacji Powszechnego Czytania, zauważyła, że czytanie wyrównuje szanse i, owszem, dzieci mogą być naszą nadzieją, „ale nadzieja jest w nas”.
„Uważam, że nie możemy nakładać odpowiedzialności na dzieci. Dzieci robią to, co dorośli. Za dużo czasu spędzamy z telefonem i w mediach społecznościowych. Każde czytanie jest dobre, nie tylko czytanie książek” – zauważyła dyrektor innowacyjnej Biblioteki w Södertälje Helena Gomer. W Södertälje zachęca się dzieci do czytania, odwiedzając domy i rozdając książki w dwóch etapach, a następnie zapraszając do pierwszej wizyty w bibliotece w wieku 18 miesięcy.
„Dzieci nie czytają po to, żeby nas ucieszyć. Czytają, dlatego że książka jest ciekawa” – podkreśliła na koniec Gomer.
Do sytuacji czytelnictwa w Polsce odniósł się z pewnym optymizmem dyrektor Biblioteki Narodowej Tomasz Makowski: „Jest lepiej, jest kilka dobrych znaków. Dzieci i młodzież czytają więcej. To starsi czytają najmniej. Od dwóch lat bardzo wzrasta w badaniach liczba książek dawanych w prezencie. To bardzo dobry prognostyk. To także efekt pół miliona imprez, które rocznie organizuje się w bibliotekach”.
Pisarz popularnych książek dla dzieci Martin Widmark zgodził się ze stanowiskiem Deskur i Gomer: „Dorośli muszą wziąć na siebie odpowiedzialność, zwłaszcza jeśli chodzi o głośne czytanie dzieciom”. Szwedzi czytali niemal powszechnie, wejście smartfonów sprawiło, że sytuacja bardzo się pogorszyła. Dopiero dziś wracają do poziomu z 2001 roku. Kluczem do zachęcenia dzieci do lektury jest – zdaniem Widmarka – nauka rozumnego czytania. „Pracujemy bardzo ciężko i w sposób świadomy, żeby zmniejszyć przepaści między różnymi warstwami społeczeństwa. Mamy olbrzymie problemy, przede wszystkim jeśli chodzi o segregację. Próbujemy połączyć ten kraj na nowo. Społeczeństwo się rozdzieliło pomiędzy tych, którzy czytają i nie czytają”.
Cała nadzieja w dzieciach? Nie, cała nadzieja w ludziach młodych. Ważne jest pytanie o odpowiedzialność. Młodzi ludzie, którzy zakładają rodziny, są najważniejsi. Stworzyliśmy program, który byłby całościowy, obejmował noworodka i rodzica
– stwierdziła Katarzyna Wasiutyńska z Instytutu Książki, przybliżając szczegóły projektu „Mała książka – wielki człowiek”.
Jakie kroki podejmują Szwedzi, by walczyć ze spadającym czytelnictwem? Kluczem niewątpliwie są ogromne nakłady na promocję czytelnictwa. W Szwecji powstaną biblioteki zerówkowe. Projekt, o którym opowiedział Martin Widmark, będzie kosztował 5 milionów euro.
Ważne jest także, aby do dzieci docierać w odpowiedni sposób. „Dzieci są dużo mądrzejsze i szybsze niż nam się wydaje. Oczywiście ich język nie nadąża za wyobraźnią i myślą. Język musi być dopasowany do grupy wiekowej, a intrygę ustawia się na wyższym poziomie niż chciałoby się ustawić. Ja przynajmniej robię tak w moich książkach” – zauważył na koniec Widmark.